Witamy!


Wszystkich zaglądających na naszego bloga serdecznie zachęcamy do komentowania! Piszcie damy i dżem-telmeni co Wam ślina na język przyniesie, nie krępujcie się krytykować nas i zabawiać Waszymi przemyśleniami.

Jesteśmy z Fredem wyrozumiali, stosunkowo pewni siebie - ciężko będzie nas od tego stanowiska odwieść :) Liczymy na sugestie, oferty... (Fred podszeptuje, że najchętniej te matrymonialne).

Znacie nas - wiecie, że swoje słowotoki prowadzimy w życiu realnym z równą pasją jak tu - na papierze :) (Fred podszeptuje, że na komputerze - i że mi się pomyliły epoki).

Bardzo nam miło, że swój cenny czas nam poświęcacie.
PZDR.

Kic & Fred


wtorek, 13 stycznia 2009

Sól w oku

Drapieżne obłoki
Watahą wdarły się na moje podwórko
Żądne kałuż i połamanych drzew
Z wściekłością biją w moje okno

Siedząc ukryty za zasłoną z piasku i krzemienia
Z radością w sercu przyglądam się
Ciemnym chmurom z nadzieją
Że zdołają pokonać dzielącą nas przestrzeń

Puszczą spod nieba kulę
Która rozbijając po kolei wszystkie kręgle
Uderzy na koniec we mnie
I zakończy tę żałosną rozgrywkę

Gdzieś ponad nimi ponoć jest ktoś
Patrzy się z góry i wszystko ma w dupie
Cóż może go obchodzić kilka lat
Gdy musi czuwać nad wiecznością?

Nie obchodził go początek
Nie obchodzi go środek
Nie będzie obchodził go koniec
Przecież on pilnuje wieczności!

Czasem wiatr wbije mu w oko
Takie ziarenko piasku jak ja
Które gryźć go będzie nieznośnie
Drażnić i nie pozwoli mu spać

Wypłucze je wtedy szklanką wody
Topiąc mnie w jej łyżce
I spłynę w rynsztok
Gdzie moje miejsce

Brak komentarzy: